Inne strony
Ciekawe linki
Kayas Ochi
Czasopismo
Ścieżka mocy
Duchowość indiańska wg. nauk Sun Bear'a
Zespół taneczny
Działalność i osiągnięcia
Informacje
O Stowarzyszeniu Żółwi
Co nowego
w Stowarzyszeniu Żółwi?

Sylwia Seremet
"Historia sztumskiego Koła Zainteresowań Kulturą Indian Stowarzyszenie Żółwi"

Ze Stowarzyszeniem Żółwi spotkałam się pięć lat temu, biorąc udział w seminariach Ścieżki Mocy. Na pierwsze seminarium pojechałam w celu pogłębienia własnych zainteresowań kulturą Indian Ameryki Północnej. Dopiero podczas kolejnych wyjazdów obudziła się we mnie "żyłka badacza" i zaczęłam postrzegać uczestników (także i siebie) jako obiekty badań. Zafascynował mnie niezwykły sposób pewnego naśladownictwa obcej kultury nie w jej przejawach zewnętrznych, jak stroje czy określone zachowania (tak charakterystyczne dla uczestników zlotów indianistów, których byłam świadkiem), ale w formie "niewidzialnej" - w sposobie myślenia, rozumienia świata, zaangażowania w praktyki obrzędowe. Sama również uległam owemu sposobowi postrzegania, doświadczając w pełnym wymiarze "etnografii nieprzezroczystej", stając się z własnej woli "jedną z nich".


galeria zdjec

Historia Stowarzyszenia Żółwi od samego początku kształtuje się niezależnie od innych organizacji indianistycznych w Polsce. W ciągu dwudziestu lat istnienia grupa ta wypracowała sobie indywidualny styl aktywności, zarówno na polu artystycznym, jak i duchowym.

  Stowarzyszenie Żółwi powstało w kwietniu 1980 roku w Sztumie jako Koło Zainteresowań Kulturą Indian (KZKI) pod patronatem Sztumskiego Ośrodka Kultury (obecnie Sztumskie Centrum Kultury). Posiada swój statut i program działania, stanowiąc od samego początku autonomiczną jednostkę w ośrodku kultury. Nazwę "stowarzyszenie" zaczerpnięto z indiańskich tradycji plemiennych, gdzie w obrębie jednej społeczności występował podział na klany, stowarzyszenia czy bractwa. Założyciel Stowarzyszenia Żółwi, Leszek Michalik pod hasłem "stowarzyszenie" rozumie niewielkie społeczności indiańskie połączone wspólnie akceptowaną ideą, demonstrujących swoją bliskość w organizacji życia społecznego, politycznego i ceremonialnego (Michalik ".K.o"., 1997, s. 4-11). Druga część nazwy - "Żółwie" również odnosi się do tradycji indiańskich i symbolizuje Ziemię jako Matkę, a także moce chroniące ludzi przed nieszczęściami i chorobami, długowieczność oraz żółwia jako patrona młodzieży. Poza tym, przybierając nazwę "Stowarzyszenie Żółwi", grupa sztumska podkreśla przez to, że nie utożsamia się z żadnym konkretnym plemieniem indiańskim (tamże). Początki

Początkowo Stowarzyszenie Żółwi liczyło około piętnastu osób (w tym pięcioro młodzieży szkolnej), ale utrzymywało szerokie kontakty z osobami zainteresowanymi kulturą Indian z całej Polski. W tym też celu sztumskie KZKI utworzyło Klub Korespondencyjny, który istniał do roku 1991 i liczył w różnych okresach nawet ponad 150 członków. Jednym z założycieli Stowarzyszenia Żółwi jest Leszek Michalik, z wykształcenia polonista, z zawodu nauczyciel, pisarz, tłumacz literatury amerykańskiej i dziennikarz w prasie lokalnej woj. pomorskiego, znawca i kolekcjoner rękodzieła indiańskiego. Jest on również inicjatorem szczególnego charakteru działalności tej grupy, jeśli chodzi o jej praktykowanie duchowości indiańskiej, powstanie czasopisma i sekcji tanecznej w Stowarzyszeniu Żółwi. Aby przybliżyć nieco tę postać, trzeba wspomnieć o jej dorobku literackim, a są to m. in.: antologia dawnej i współczesnej literatury Indian północnoamerykańskich pt. Tylko Ziemia przetrwa (1992), antologia poezji indiańskiej pt. Święty Krąg (1993), Język gestów. Podstawy języka migowego Indian Ameryki Północnej (1996), ilustrowany przegląd tradycyjnego rękodzieła Indian Ameryki Północnej i Łacińskiej pt. Indianie obu Ameryk (1997) oraz książka na temat duchowości i kultury Indian Ameryki Północnej pt. Wojownicy Gwiaździstych Tarcz (1999). Jak sam o sobie mówi, poznawał kulturę indiańską od najmłodszych lat. Jego pierwszym nauczycielem indiańskim we wczesnym okresie młodzieńczym był Stanisław Supłatowicz (Sat-Okh), znana i barwna postać wśród indianistów z Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian, autor licznych książek dla młodzieży o tematyce indiańskiej, popularny gawędziarz i prelegent. Po siedmiu latach zwyczajnego członkostwa, w roku 1979 Leszek Michalik otrzymał dożywotni status członka kanadyjskiego Stowarzyszenia Metysów i Indian Bez Statusu z prowincji Saskatchewan. W roku 1990 dostał nagrodę wojewody elbląskiego w dziedzinie upowszechniania kultury za popularyzacją wiedzy o kulturze Indian, a w roku 1996 wyróżnienie za promocję ekologii. W czasie swoich podróży po Peru i Boliwii (wraz z żoną Elke) oraz USA i Kanadzie, zebrał bogate zbiory rękodzieła indiańskiego. Leszek Michalik jest obecnie właścicielem największej w Polsce prywatnej kolekcji sztuki i rękodzieła Indian Ameryki Północnej i bogatych zbiorów z regionu andyjskiego, które prezentował na licznych wystawach w całym kraju.

W tworzeniu sztumskiego Koła Zainteresowań Kulturą Indian i kształtowaniu jego charakteru działalności mieli udział najbliżsi z rodziny Leszka Michalika, a więc jego żona, Elke, nauczycielka i tłumaczka z języka niemieckiego, a poza pracą tancerka w zespole tanecznym Stowarzyszenia Żółwi, tłumaczka licznych artykułów w biuletynie "Kayas Ochi" i wraz z mężem - nauczycielka Ścieżki Mocy w Polsce i okazjonalnie w Niemczech. Współzałożycielem Koła jest także brat Leszka Michalika, Sławomir, z wykształcenia plastyk, zajmujący się rzemiosłem indiańskim, obecnie udziela się aktywnie tylko w sekcji tanecznej Stowarzyszenia, organizując pokazy taneczne i prelekcje na temat kultury Indian dla młodzieży. Był założycielem i wieloletnim opiekunem nie istniejącego już Klubu Korespondencyjnego przy KZKI ("Kayas Ochi" 1990, s. 7), organizował indiańskie letnie obozy w Uśnicach. Na koniec warto wspomnieć o innych współtwórcach Koła - Janie i Leonie Rzatkowskich, którzy kilka lat temu opuścili Stowarzyszenie, zakładając własny zespół taneczny o nazwie "Rainbow Moon". W pracy Stowarzyszenia Żółwi zajmowali się indiańskim rękodziełem i działali w sekcji tanecznej, byli również organizatorami licznych prelekcji i wystaw o tematyce indiańskiej oraz letnich obozów szkoleniowych.

Pierwszy zlot polskich indianistów

Źródła powstania Stowarzyszenia Żółwi są związane z początkami Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian , który w Polsce zaczął się kształtować w latach siedemdziesiątych. Leszek Michalik był współorganizatorem Pierwszego Zlotu Miłośników Kultury Indian, który odbył się w roku 1977 w Chodzieży. Jak opowiada: Miałem wówczas wizję, jak można zorganizować taki Zlot, co można na nim zrobić, ale byłem sam. Wcześniej uczestniczyłem w podobnych imprezach we wschodnich Niemczech i Czechosłowacji. Przyjaźniłem się z indianistyczną grupą Jacka Przybylaka z Chodzieży i oni pomogli mi tę ideę zrealizować, to znaczy pozbierali adresy ludzi z całej Polski, którzy interesowali się Indianami. Zadali sobie spory trud i przejrzeli rubryki kącików korespondentów z iluś lat z różnych czasopism. Napisali do tych ludzi o pomyśle ogólnopolskiego Zlotu miłośników kultury indiańskiej, zebrali ich w jednym miejscu i starannie przygotowali obozowisko. Przyjechaliśmy na pierwszy Zlot z Sat-Okh'iem, z którym się wtedy przyjaźniłem. Byliśmy swego rodzaju atrakcją: ubrani w tradycyjne stroje indiańskie, jakich w Polsce nikt wcześniej nie widział - niezmordowanie prowadziliśmy spotkanie przez trzy dni. (...) Pierwszy Zlot w Chodzieży był swoistym zalążkiem ruchu indianistycznego w Polsce. Potem wydarzenia potoczyły się jak kula śniegowa rzucona z góry. Ludzie zaczęli się sami organizować, powstały coraz to nowe grupy regionalne.(...)

Ruch indianistyczny w Polsce

Pierwszy Zlot Miłośników Kultury Indian dał początek kolejnym zlotom, organizowanym od tej pory co roku. Leszek Michalik wraz ze swoimi przyjaciółmi ze Sztumu i okolic brał aktywny udział w pierwszych czterech zlotach. Jednak z czasem w Sztumie powstała niezależna grupa, interesująca się kulturą Indian, ale odcinająca się zdecydowanie od Ruchu indianistów. Jak pisze L. Michalik: "(...) grupka zapaleńców w prowincjonalnym miasteczku, zagubionym gdzieś w północnej Polsce; zapaleńców, którzy wyszli z ogólnie rozumianego Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian, postanowiła rozpocząć własną, niezależną działalność, bez oglądania się na toczonych marazmem indianistów - jak wówczas sądziliśmy - gotowych do pracy tylko podczas ogólnopolskich zlotów. Co nie przeszkadza, że do dziś uważamy się za integralną część Ruchu i w nim szukamy swoich korzeni" (Michalik, "K.o" 1995, s. 42-43).

galeria zdjec Z powyższej wypowiedzi wynika, że sztumska grupa miłośników kultury Indian utożsamia się z Polskim Ruchem Przyjaciół Indian, jednakże nie uczestniczy aktywnie w jego działalności. Trzeba zaznaczyć, że Ruch ten nie jest żadną organizacją, ale właśnie ruchem, do którego zalicza się wiele organizacji i stowarzyszeń, skupiających ludzi zainteresowanych różnymi aspektami dotyczącymi Indian obu Ameryk. Są to na przykład: Polskie Stowarzyszenie Przyjaciół Indian (PSPI) - organizacja indianistyczna ukierunkowana na problemy polityczno-społeczne głównie Indian Ameryki Północnej, Kaliski Krąg Przyjaciół Indian, Górnośląski Krąg Przyjaciół Indian, Lubiński Krąg Przyjaciół Indian "Wita Otina", Bydgoski Krąg Przyjaciół Indian, wszystkie mające podobny profil zainteresowań co PSPI, a także istnieją organizacje specjalizujące się w kulturze konkretnych grup indiańskich, jak np. "Czarne Brody", zajmujące się kulturą Sioux, czy Crow. W latach dziewięćdziesiątych, w różnych regionach Polski zaczynają ukazywać się specjalistyczne pisemka o tematyce indiańskiej, takie jak: "Tawacin", "Walam Olum", "Na tropie", "Wabeno", "Wampum", "Saukenuk", "Pohikeri", "Tatanka", "Ononkwa", "Hoćoka"

Przy omawianiu historii Stowarzyszenia jak i całego ruchu indianistycznego w Polsce powstaje problem wyjaśnienia samego pojęcia "indianista". Słownik współczesnego języka polskiego określa tym mianem "specjalistę w dziedzinie indianistyki", a samą "indianistykę" jako "naukę zajmującą się językami indiańskimi i kulturą Indian" (Słownik 1998, s. 319). Jednakże w "obiegowym" rozumieniu tego pojęcia wśród samych zainteresowanych tematyką Indian, określenie to dotyczy wszelkich przejawów zainteresowań Indianami, począwszy od historii, polityki, rękodzielnictwa, muzyki, na duchowości skończywszy. Indianistą jest zarówno ten, kto interesuje się tylko jednym określonym plemieniem Indian, jak i ten, którego zainteresowania tą tematyką są bardziej ogólne. Jak wyraził się pewien działacz PRPI "jeśli Indianie znaczą coś w naszym życiu (choćby niewiele i choćby chwilowo), to już jesteśmy indianistami i uczestnikami ich Ruchu [PRPI - przyp. SS]. (...) Każde indywidualne "odkrycie" Indian jest więc równoznaczne zarówno z zostaniem "indianistą" (kiedyś częściej się mówiło - miłośnikiem, pasjonatem lub przyjacielem Indian), jak i z - początkowo zwykle nieświadomym, choć zazwyczaj tylko do pewnego momentu - uczestnictwem w Ruchu indianistów, którego najszerszą formą "organizacyjną" jest PRPI ". Wypowiedź ta wskazuje na bardzo szerokie zastosowanie pojęcia "indianista", ma ono dotyczyć także tych osób, które interesując się kulturą Indian, nie poczuwają się do bycia indianistą. A oto opinia innej osoby, zaangażowanej w działalność PRPI: "sądzę, że za indianistę uważać się może każdy, kto w jakiś sposób tworzy ogólny wizerunek PRPI - może być to więc osoba zajmująca się kulturą indiańską, która tylko i wyłącznie tańczy lub śpiewa, ewentualnie tłumaczy, wyszywa, czyta odpowiednią literaturę, pisze, itp. itd. (...) Nikt nikomu nie daje żadnego prawa do używania tej nazwy i tym samym - nikt nikomu nie może zabronić jej używania ". Z powyższych cytatów wynika, że zastosowanie nazwy "indianista" nie jest określone jakimiś ścisłymi regułami, jest ono rozumiane bardzo dowolnie i przydawanie tego miana innym lub sobie zależy od indywidualnych upodobań. Stowarzyszenie Żółwi niemal oficjalnie odcina się od tego określenia, podkreślając swoją odrębność na tle grup skupionych wokół Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian, chociaż osoby spoza Stowarzyszenia chętnie zaliczają jego członków do grona indianistów, czego dowodem jest niedawno powstały zarys kronika PRPI, w której umieszczone są daty, związane z działalnością KZKI, w tym seminaria na Ścieżce Mocy.

Swoistym przykładem braku identyfikacji sztumskiej grupy z resztą indianistów była 500 rocznica odkrycia Ameryki, kiedy to z tej okazji PSPI i Muzeum Niepodległości w Warszawie zaprosiło przedstawicieli Stowarzyszenia Żółwi na otwarcie wystawy pt. "Kolumb - ty draniu! Odkrycie i zagłada Indian (1492 - 1992)" oraz na demonstrację pod ambasadami USA i Kanady. W "Kayas Ochi" ukazał się w związku z tym artykuł, wyjaśniający, dlaczego KZKI odmówiło udziału w tej imprezie: "Nie uważamy się za upoważnionych do pouczania jakiegokolwiek kraju w kwestiach polityki wewnętrznej w stosunku do swoich obywateli, bez względu na to, jak osobiście oceniamy pojedyncze czy lokalne przejawy dyskryminacji rasowej bądź przykłady łamania praw człowieka". Sztumskie Koło zaznacza swoją apolityczność, nawet w charakterze swojego pisma (o czym będzie mowa poniżej). Nie stroniło natomiast od akcji charytatywnych, takich jak zbiórka pieniędzy na konto ofiar trzęsienia ziemi w Meksyku w 1985 roku, zbiórka przyborów szkolnych dla dzieci indiańskich ze szkół w Boliwii w 1986 roku, czy zbiórka lekarstw dla biedoty indiańskiej z El Alto w Boliwii w 1989 roku.

Wystawy

galeria zdjec Od samego początku sztumskie Koło przyjęło sobie za cel poznawanie kultury plemion indiańskich, głównie zamieszkujących obszar Ameryki Północnej i propagowanie tej wiedzy zwłaszcza wśród młodzieży poprzez prelekcje, pogadanki, wystawy tradycyjnego rękodzieła indiańskiego. Mimo, że w ciągu ostatnich lat Stowarzyszenie Żółwi przybrało charakter bardziej duchowy, specjalizując się w duchowości indiańskiej, jednak te pierwotne założenia są realizowane do dziś. Członkowie Stowarzyszenie mają na swoim koncie kilkadziesiąt wystaw sztuki i rękodzieła indiańskiego m.in.: w Zamku Malborskim w 1980 r., w Muzeum Etnograficznym w Warszawie ("Z fajką przez stulecia") w 1990 r., w 1992 r. w Muzeum Etnograficznym w Poznaniu i Muzeum Morskim w Gdańsku, "Sztuka Ludowa Indian z Peru i Boliwii" w tym samym roku, w Sztumie, "Sztuka i rękodzieło Indian Ameryki Północnej" w 1991 r. w Elblągu "Indianie na fali" w 1994 r. w Brzegu, w Muzeum Zamkowym w Kwidzynie ("Indianie obu Ameryk" w 1997. W wielu miejscowościach miały miejsce występy zespołu tanecznego (m.in. na deskach Teatru Muzycznego w Gdyni i Teatru Wybrzeże w Gdańsku). Członkowie Stowarzyszenia Żółwi wiele razy gościli również falach lokalnych i ogólnopolskich rozgłośni radiowych i w licznych programach telewizyjnych, opowiadając o swoim dorobku artystycznym i wieloletniej działalności.

Inną, charakterystyczną cechą działalności KZKI jest ekologia, sztuka przetrwania wśród dzikiej przyrody, samowystarczalność, na które zwracano uwagę od samego początku istnienia tej grupy, a w ostatnim dziesięcioleciu założenia te zostały uzupełnione filozofią Sun Bear'a i praktykami obrzędowymi. Szerzej ten temat zostanie omówiony w następnej części moich rozważań, natomiast w tym miejscu trzeba zaznaczyć, że pewne obrzędy były praktykowane przez członków Stowarzyszenia jeszcze w latach osiemdziesiątych, zanim jeszcze powstała Ścieżka Mocy, sekcja w Kole, zajmująca się tradycyjną współczesną duchowością indiańską.

Letnie obozy szkoleniowe

Po pięciu latach od momentu założenia Stowarzyszenia Żółwi, zaczęto organizować tzw. letnie obozy szkoleniowe na terenie leśnictwa Wilki w okolicach Sztumu. Jak opowiada Leszek Michalik, było to podyktowane m. in. względami praktycznymi, ponieważ członkowie Klubu Korespondencyjnego zaczęli coraz częściej odwiedzać mieszkania braci Michalików, wskazując tym samym na rosnącą potrzebę pogłębiania swoich zainteresowań kulturą Indian bezpośrednio od osób, które posiadały dużą wiedzę na ten temat. Obozy letnie stały się więc okazją do poznawania indiańskiej filozofii życia, nauki tradycyjnego rękodzieła, tańców indiańskich, a także okazją do zdobywania wiedzy o przyrodzie i sztuce obozowania. Takie spotkania trwały tydzień, a zajęcia odbywały się praktycznie od rana do wieczora. Leszek Michalik wspomina, że "Było to swoiste połączenie obozu indiańskiego z obozem harcerskim. Często na nasze obozy przyjeżdżały mamy z dziećmi. Od nieletnich wymagaliśmy zgody rodziców na przyjazd do nas. Mieliśmy takich "szkoleniowiczów", którzy przyjeżdżali rok w rok". Szkoleniowe obozy letnie kończyły się egzaminem, który polegał na sprawdzeniu wiedzy zdobytej podczas tygodniowego pobytu. W ten sposób organizatorzy mogli się przy okazji przekonać jak oceniana jest ich działalność.

Grupa ze Sztumu prawie nie jeździła już wówczas na ogólnopolskie zloty PRPI. Leszek Michalik uzasadnia to tym, że takie zloty przestały być atrakcyjne dla członków Stowarzyszenia Żółwi, ponieważ miało ono kilka własnych tipi, dogodny teren do letniego obozowania i swój krąg przyjaciół. W przeciwieństwie do zlotów, były to kameralne spotkania, gdzie można był "kontrolować" sytuację.

Uśnice

W roku 1994 Elke i Leszek Michalikowie zakupili blisko cztery hektary nieużytków rolnych na terenie wsi Uśnice, 10 km od Sztumu, gdzie powstał ośrodek seminaryjny spotkań na Ścieżce Mocy. Wówczas też w historii KZKI zakończył się etap organizacji letnich obozów szkoleniowych, które odtąd zastąpiono spotkaniami nastawionymi na poznawanie indiańskiej filozofii Sun Bear'a. Przystosowanie tego terenu do potrzeb seminaryjnych wymagało olbrzymiego wysiłku, gdyż znajdowało się tam dzikie wyrobisko piasku, nielegalne wysypisko śmieci i było to też miejsce alkoholowych spotkań okolicznej ludności. Obecnie znajdują się na nim dwa barakowozy mieszkalne, obszerne pole namiotowe, letnia kuchnia, ubikacje i polowe umywalnie. Niewątpliwą atrakcją tego miejsca jest staw, w którym można się kąpać, a ponad to stwarza to warunki do odbycia ceremonii Szałasu Pary, po której wskazane jest ochłodzić ciało w czystej wodzie. Również niewielki lasek, który zajmuje jedną trzecią tego terenu ma swoje obrzędowe przeznaczenie, gdyż znajduje się tam krąg ułożony z kamieni, przy którym odbywają się najważniejsze ceremonie Ścieżki Mocy. W uznaniu zasług za działalność kulturalną i społeczną Stowarzyszenia Żółwi władze Sztumu pomogły doprowadzić ujęcie wody pitnej na teren ośrodka seminaryjnego, co bardzo ułatwiło egzystencję uczestników seminariów.

Podczas obozów i licznych spotkań w Uśnicach, na terenie obozowiska obowiązują określone zasady zachowania. Nie można zakłócać innym snu, gdyż jest to czas nie tylko na zasłużony odpoczynek, ale wejście w inną rzeczywistość. Na 24 godziny przed ceremonią zabrania się spożywania jakichkolwiek napojów alkoholowych. Należy też pozostawić po sobie taki sam porządek, w jakim się go zastało - na czystość otoczenia jest kładziony szczególny nacisk. Przestrzegane są też zasady, związane z ekologią, a więc śmieci są segregowane, podczas pobytu w ośrodku nie należy używać detergentów, jedynie ekologiczne mydła i szampony.

Tancerze Stowarzyszenia Żółwi

W latach dziewięćdziesiątych w Stowarzyszeniu Żółwi ukształtowały się trzy sekcje, są to: zespół "Tancerze Stowarzyszenia Żółwi", redakcja kwartalnika "Kayas Ochi" oraz grupa osób praktykujących tradycyjną współczesną indiańską Ścieżkę Mocy Sun Bear'a. Niektórzy członkowie Stowarzyszenia Żółwi udzielają się we wszystkich tych sekcjach, jak choćby państwo Michalikowie, Maciej Janowski czy Paweł Głogowski, ale generalnie działają one niezależnie od siebie. Warunkiem przyjęcia do Stowarzyszenia jest aktywne uczestnictwo w którejś z tych grup przez dłuższy okres czasu, ale jak podkreśla Leszek Michalik, jest to luźne Stowarzyszenie, nie obowiązują tam składki członkowskie, wybory władz, czy szczegółowe wytyczne.

galeria zdjec Najstarszą sekcją KZKI jest zespół taneczny. Jest to zespół amatorski, prezentujący folklor panindiański typu pow-wow z przede wszystkim z lat 30-tych i 40-tych XX wieku, odwołujący się głównie do indiańskich kultur z pogranicza Prerii, Wielkich Równin i leśnych okolic Wielkich Jezior. Założycielem i kierownikiem zespołu jest Leszek Michalik a kierownikiem artystycznym jego brat, Sławomir. Celem tancerzy jest "ukazanie w atrakcyjnej, widowiskowej formie historii, kultury i dziedzictwa rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej, oraz próba zmiany stereotypowych wyobrażeń o dawnych i współczesnych Indianach" ("Kayas Ochi" 1994, s. 42-43).

Repertuar zespołu obejmuje 15 tańców indiańskich, pochodzących z różnych plemion, śpiewane są też pieśni w języku polskim, indiańskim i angielskim, a także wygłaszane są prelekcje. Występy te odbywają się w konwencji podróży po różnych regionach indiańskiej Ameryki. Rozpoczynają się współczesnym Tańcem Flagi (Flag Dance), rodzajem tańca wojennego, honorującego wszystkich weteranów wojennych, który zwykle rozpoczyna współczesne pokazy tańców pow-wow. Cały program trwa od pół do dwóch godzin.

Tancerze Stowarzyszenia Żółwi zainaugurowali swoją działalność występami w Muzeum Zamkowym w Malborku w lutym 1980 roku. Od tamtej pory prezentowali swój program m.in. podczas poznańskich obchodów 500-lecia Odkrycia Ameryki (lipiec 1992), na festynie Święto Rzeki Hamme w Niemczech (wrzesień 1993), na XXVIII Ogólnopolskim Rajdzie Chłopskim w Beskidzie Żywieckim (luty 1995), na ogólnopolskiej imprezie Eko-Art w Gorzowie (maj 1995) czy na Festiwalu Muzyki Folkowej w Krotoszynie (lipiec 1996), reprezentując Sztum i ówczesne województwo elbląskie. Występowali w wielu miastach i miasteczkach na terenie Pomorza, Warmii i Mazur, Mazowsza, Wielkopolski, górnego i dolnego Śląska. Ich występy budzą duże zainteresowanie organizatorów, publiczności i dziennikarzy, szczególnie oryginalne stroje tancerzy stanowią ogromną atrakcję.

Swoje kostiumy tancerze wykonują sami, ewentualnie mogą je sobie nawzajem wypożyczać. Sporządzając kostiumy, rekwizyty, instrumenty muzyczne, etc. tancerze wzorują się na przedwojennym folklorze pow-wow z Oklahomy, którego charakterystyczną cechą było w tamtym okresie użycie naturalnych materiałów, jak wyprawione i nie wyprawione skóry, szklane paciorki, drewno, kości i futra zwierzęce, tkane fabrycznie sukno z wełny lub bawełny, itp. Leszek Michalik mówi, że: "Folklor, który prezentujemy naszym widzom, tak w ostatnim półwieczu ewoluował do przodu, że już właściwie nie istnieje. Konfrontowaliśmy się z indiańskimi tancerzami pow-wow z USA a oni z nostalgią patrzyli na nasze kostiumy, już takich nikt u nich prawie nie sporządza, czasem jeszcze ich dziadkowie i ojcowie". Stroje Tancerzy Stowarzyszenia Żółwi mają charakter "międzyplemienny", gdyż nie chcą być identyfikowani z żadnym konkretnym plemieniem.

Zespół Tancerzy obecnie liczy 14 osób, w tym 8 z nich to stali tancerze, a 6 to dublerzy. Najmłodsze tancerki mają niespełna 18 lat, ale tak naprawdę nie ma ograniczenia wiekowego w przyjmowaniu do zespołu nowych osób. Co kilka lat w Sztumskim Centrum Kultury jest organizowany casting dla kandydatów do zespołu ze Sztumu i jego okolic, podczas którego muszą coś zaśpiewać i zatańczyć. Oceniany jest też wygląd. Przez 20 lat istnienia zespołu przewinęło się przez niego kilkadziesiąt ludzi.

Wśród tancerzy istnieje pewien podział na starszych, z dłuższym stażem i na nowych tancerzy. Objawia się to przy podziale honorarium za występy, jest to też najbardziej dochodowa sekcja w Kole.

"Kayas ochi"

Drugą grupą w sztumskim KZKI jest zespół redakcyjny Biuletynu Informacyjnego Sztumskiego Koła Zainteresowań Kulturą Indian "Kayas Ochi", co w języku Kri oznacza "stare drogi", "dawne obyczaje". Pierwszy numer tego pisma ukazał się w 1990 roku, licząc 4 strony maszynopisu.

W swoich początkowych założeniach miał to być miesięcznik, ale z przyczyn organizacyjnych i technicznych, jak np. brak dostępu do urządzeń poligraficznych ukazywał się nieregularnie, najpierw co miesiąc, później co dwa. Od roku 1993 pismo to przekształciło się w kwartalnik i w takiej formie wydawano je do 1999 roku. Stopniowo zmieniała się jego szata graficzna, od nr 20 "Kayas Ochi" liczyło ponad 20 stron, od nr 25 ok. 40-50. Okładkę czasopisma zaczęto drukować na kolorowym papierze, aby każdy numer odróżniał się innym kolorem. Nie mniej jednak nigdy nie osiągnęło ono ani zasięgu ani poziomu edytorskiego, takiego jak "Tawacin", inne pismo o tematyce indiańskiej, profesjonalnie wydawanego na dobrym papierze i w kolorowych okładkach. Nie pozwoliły na to szczupłe możliwości finansowe redakcji i stosunkowo niski nakład (ok. 200 egzemplarzy). "Kayas Ochi" utrzymuje się bowiem prawie wyłącznie z opłat prenumeratorów, co wystarcza na pokrycie kosztów jego wydania. Redagowane jest przez zespół pięcioosobowy oraz liczne grono współpracowników. W roku 2000 pismo to ukaże się w dwóch obszernych egzemplarzach, potem być może jego wydawanie zostanie zawieszone jakiś czas.

Pismo to od początku istnienia miało być adresowane do tych, którzy "pragnęliby poznać odmienne od europejskich wyobrażenia o tym co piękne i harmonijne w otaczającym nas świecie przyrody, do tych, którzy interesują się tradycyjnymi duchowymi i materialnymi walorami kultury indiańskiej, oraz mało znanymi epizodami z przeszłości plemion indiańskich zamieszkujących pogranicze amerykańsko - kanadyjskie".

Powyższe założenia biuletynu są konsekwentnie realizowane do dziś, a tematyka przedstawianych w nim zagadnień została znacznie poszerzona. Konsekwentnie nie porusza ono natomiast zagadnień politycznych, jak swego czasu skomentował to A. Kilanowski: "Kayas Ochi jest właściwie jedynym w Polsce pismem w ogromnej części poświęconym współczesnej tradycyjnej duchowości indiańskiej, przy całkowitym pominięciu spraw politycznych". Leszek Michalik z kolei stwierdza: "Ponieważ od początku uczestniczyłem przy powstawaniu naszego biuletynu, doszedłem do wniosku, że szkoda zawracać sobie głowę opisami wydarzeń historycznych czy sylwetek wodzów i znaczących wojowników indiańskich, skoro są współcześni Indianie, którzy mają jakieś konkretne przesłanie, dotyczące naszego stosunku do przyrody i miejsca na ziemi. Lepiej zatem skupić się na tych sprawach, a nie powielać rzeczy, które można znaleźć w literaturze przedmiotu. Stwierdziliśmy, że jeśli w Polsce tą tematyką fachowo i profesjonalnie zajmuje się ŤTawacinť, to my możemy pójść w zupełnie inną stronę".

Od nr 14 "Kayas Ochi" zaczyna regularnie przedstawiać działalność i filozofię indiańskiego szamana z plemienia Chippewa Sun Bear'a, w związku z tym, w kolejnych numerach pojawia się specjalna rubryka pt. "Sun Bear mówi". Oprócz tego są oddzielne artykuły o samym życiu i wspomnieniach o Sun Bearze pisane przez jego amerykańskich uczniów i przyjaciół. Duchowość indiańska jest w "Kayas Ochi" przedstawiana w kilku stałych rubrykach, m. in. są to: "Nauczyciele indiańskiej Ścieżki Mocy" oraz "Strażnicy i opiekunowie Matki Ziemi" - w których są prezentowani zarówno Indianie jak i Biali nauczający duchowości w tradycji różnych plemion, związani także z nurtem ekologii głębokiej. Do tematyki związanej z duchowością można też zaliczyć dział pt. "Indiańskie proroctwa i przepowiednie", gdzie przedstawiane są przepowiednie na temat przyszłych losów Ziemi, pochodzące z różnych stron Ameryki, nawet znalazły się tu proroctwa Inków i Majów. Czasami w niektórych numerach "Kayas Ochi" pojawia się rubryka pt. "Moja Ścieżka Mocy", na łamach której drukowane są listy czytelników, nawiązujące do praktykowania indiańskiej filozofii, są to wypowiedzi adeptów seminariów na Ścieżce Mocy w Uśnicach.

Stałym działem biuletynu, pojawiającym się niemal w każdym numerze są legendy indiańskie, oraz kącik pn.: "Sztuka i rękodzieło Indian Ameryki Północnej", zawierający szczegółowy opis wraz z rysunkami różnych elementów kultury materialnej Indian Ameryki Północnej, na podstawie których można własnoręcznie sporządzić grzechotki, łuki, torby, mokasyny, stroje, zabawki, tarcze i inne przedmioty, związane z określonym regionem.

Biuletyn informuje szczegółowo o działalności Stowarzyszenia Żółwi, prezentując w rubryce "Kronika" kalendarium bieżącej działalności: ostatnie występy zespołu, prelekcje, wystawy, seminaria i spotkania związane ze Ścieżką Mocy.

Bardzo ciekawym działem pisma są felietony zamieszczone w części "Talking Stick" oraz fragmenty listów, gdzie czytelnicy opisują refleksje na tematy związane ze swoją tożsamością, przedstawiają własną koncepcję życia. Już same tytuły felietonów w rodzaju "Być wojownikiem", "Być Metysem" czy "Być koczownikiem" wskazują na poszukiwania własnej drogi życiowej, tożsamości i próby dopasowania osobistych poglądów do realiów życia. Na wewnętrznej okładce biuletynu czasami znajduje się napis; "Kayas Ochi to więcej niż czasopismo, to sposób życia..."

Ścieżka Mocy

Trzecią sekcję sztumskiego KZKI stanowi grupa około trzydziestu osób związana z tzw. Ścieżką Mocy, zajmująca się, jak to określił Leszek Michalik, "propagowaniem i praktyką współczesnych nurtów tradycyjnej indiańskiej głębokiej ekologii odwołującej się przede wszystkim do nauk i koncepcji Sun Bear'a, znanego w Ameryce i Europie Zachodniej szamana z plemienia Chippewa (znanego w Kanadzie jako Ojibway), oraz innych współczesnych nauczycieli i szamanów indiańskich".

Długo zanim Elke i Leszek Michalikowie zostali uczniami Sun Bear'a oraz Plemienia Niedźwiedzi (Bear Tribe) i zaczęli prowadzić seminaria na Ścieżce Mocy, utrzymywali ożywione kontakty z Indianami i Metysami z USA i Kanady. Pierwszym duchowym indiańskim nauczycielem Leszka Michalika, którego poznał w latach 70 - tych, był Billy Mullis (Red Bear), Indianin Tuscarora - Cherokee, mieszkający czasowo w Berlinie. W tym też czasie, dzięki pośrednictwu Indiańskiej Babci - Stefanii Antoniewicz, nawiązał kontakt korespondencyjny z Plemieniem Niedźwiedzi z USA. W latach 80-tych Leszek został podopiecznym filozofa i mistyka, Adolfa Hungry Wolf'a z plemienia Blackfoot z Kanady. W latach 90 - tych wiele razy uczestniczyli z Elke (razem bądź osobno) w rozmaitych warsztatach i ceremoniach prowadzonych przez tradycyjnych indiańskich szamanów z Ameryki Północnej m. in. z plemienia Lakota, Wampoamag, Cherokee, Seneca, Apaczów, czy Huichol, Nahua i Ketchua z Ameryki Łacińskiej. W roku 1991 obydwoje z Elke spotkali się z Sun Bear'em z plemienia Odżibwejów, którego nauki zaczęli przekazywać wkrótce jako jedyni jego uczniowie w Polsce.

Seminaria, określane jako "Spotkania na indiańskiej Ścieżce Mocy życia w Harmonii z Naturą i Ziemią", odbywają się na terenie ośrodka seminaryjnego w Uśnicach. Cykl tych spotkań obejmował dotąd cztery etapy, trwające zwykle dwa dni weekendowe. Uczestnicy takiego seminarium są wprowadzani w podstawy współczesnej filozofii indiańskiej, opartej na naukach Sun Bear'a, zapoznają się z kosmologią indiańską, technikami samoleczenia, umiejętnością sporządzania tzw. przedmiotów mocy, obozowania oraz odbywają ćwiczenia praktyczne i biorą udział w licznych ceremoniach, o czym szerzej napiszę w następnym n-rze "K.o.".

Ceremonie

W Stowarzyszeniu Żółwi praktykowane są pewne ceremonie, które powstały na użytek grupy, są to tzw. ceremonie kreatywne, czyli takie, których praktyka nie wymaga zgody nauczyciela Ścieżki Mocy czy tradycyjnego indiańskiego szamana. Zostały one niejako opracowane głównie na podstawie literatury etnograficznej i są zapożyczone z tradycji różnych plemion, jak Indian Kri, Odżibuejów czy Czirokezów i in. Jak mówi Elke Michalik, "robi się je od serca", czyli powstają z potrzeby grupy. Ceremonie te nie mają charakteru sakralnego, jak obrzędy związane ze Ścieżką Mocy, chociaż z czasem dołączono do nich pewne elementy sakralne, jak ceremonia Świętej Fajki czy Odymiania według przekazu Sun Bear'a.

Do ceremonii kreatywnych należy "święcenie tipi", które narodziło się w momencie, kiedy w Stowarzyszeniu Żółwi zaczęto sporządzać własnoręcznie tipi. Właściciele namiotów pragnęli w jakiś sposób uczcić swoje letnie domki czymś w rodzaju "parapetówy", ale chcieli równocześnie, aby odbywało się to w ceremonialny sposób nawiązujący do tradycji indiańskich. Autorem scenariusza tej ceremonii jest Leszek Michalik, który inspirował się wspomnieniami wodza Kri Równin (Plains Cree), Fine Day'a, opisującego tego rodzaju obrzęd praktykowany niegdyś w jego społeczności. Jest to raczej towarzyskie spotkanie niż religijne, co wg Leszka Michalika usprawiedliwia praktykowanie tego obrzędu: "dlatego pozwoliliśmy sobie zapożyczyć scenariusz tej ceremonii. Wiemy, że nie naruszamy rzeczy głęboko sakralnych w ich tradycji".

Ceremonia "poświęcenia tipi" rozpoczyna się przekazaniem cennego prezentu osobie, która będzie święcić tipi. Następnie gospodarz spotkania udaje się do kobiet z prezentami, aby poprosić je o pomoc w przygotowaniu uczty dla gości. Kolejną osobą jest obwoływacz, do którego musi się zwrócić z podarkiem, aby zechciał on poprosić każdego z osobna do wzięcia udziału w obrzędzie. Zaproszeni goście muszą podarować coś w zamian obwoływaczowi, jako podziękowanie za zaproszenie. Punktem kulminacyjnym całej tej ceremonii jest wypalenie fajki przez wszystkich. Nie jest to jednak święta fajka, jaką pali się podczas ceremonialnych spotkań na Ścieżce Mocy, ale specjalna fajka przeznaczona tylko na tego rodzaju okoliczność, którą mogą palić nawet dzieci. Po wypaleniu fajki obrzędowej następuje bardziej rozrywkowa część obrzędu, która polega na tym, aby każdy z gości, po kolei zaśpiewał gospodarzowi jakąś pieśń lub swoją ulubioną piosenkę, w ostateczności można też wyrecytować ulubiony wiersz. Na koniec jest wielka uczta, jedzenia musi być pod dostatkiem i trzeba wszystko zjeść. Gospodarz powinien obdarować każdego z gości i najlepiej, żeby były to wartościowe prezenty, np. ubrania, skóry, futra, szklane koraliki, itp. Czasami takie prezenty są zbierane przez cały rok. Goście rekompensują to podarkami od siebie i są to najczęściej przedmioty służące w tipi.

Ceremonia poświęcenia tipi ma charakter towarzyski, wytwarzający "poczucie swoistej więzi plemiennej. " W Stowarzyszeniu Żółwi przywiązuje się do niej istotne znaczenie, wspomina się, w jaki sposób dana osoba święciła swoje tipi, ilu było zaproszonych gości, czy jedzenie smakowało i czy gospodarz był skąpy, czy hojny. Jedna z osób, która brała udział w prawie wszystkich tego typu imprezach, zauważyła: jest to rodzaj naszego "plemiennego" kalendarza. Wspomina się na przykład: "to był ten rok, kiedy Irek święcił tipi" i wszyscy będą wiedzieć, jaka to była okoliczność i jaka impreza. Albo: wtedy święcili u nas swoje tipi Niemcy z Kolonii, to było wyjątkowo deszczowe lato". Do prowadzenia tego obrzędu są uprawnione w Kole dwie osoby. Do tej pory wszystkie z ponad 10 tipi należących do członków Stowarzyszenia są poświęcone.

Inną ceremonią kreatywną są na przykład zaślubiny. Ceremonia ta odbywa się rzadziej ze zrozumiałych powodów. Od Czirokezów z Karoliny Północnej, skąd pochodził Billy Mullis, został zapożyczony zwyczaj, że w czasie tego obrzędu Pan Młody ma na plecach zarzuconą skórę jelenia, jako symbol myśliwego, utrzymującego dom, a Panna Młoda trzyma w ręku kaczany kukurydzy, co jest nawiązaniem do więzi z Ziemią, z płodnością i prowadzeniem domu. Nowożeńcy są sadzani po środku kamiennego kręgu, na skórze, albo na kocu, które symbolizują łoże małżeńskie, a wokół nich dokoła siedzą zaproszeni goście i palą w intencji Młodej Pary obrzędową Świętą Fajkę. Również podczas tej ceremonii następuje obustronna wymiana prezentów, a następnie wielka uczta.

Kolejną ceremonią kreatywną, zapożyczoną z dawnej tradycji odżibuejskiej jest tzw. mieszanie tytoniu. Polega ono na tym, że przyjeżdżający na poszczególne seminaria uczestnicy przywożą ze sobą tytoń i podczas oficjalnego powitania wrzucają go do jednego dużego naczynia i mieszają. Ma to symbolizować jedność wszystkich zebranych. Taki wymieszany tytoń zabierają ze sobą na koniec spotkania, aby później używać go w celach obrzędowych.

Tytoń ma szczególne znaczenie w sztumskim Kole. Po pierwsze jest składany w ofierze podczas różnych obrzędów, a po drugie służy jako pewnego rodzaju waluta. Jeśli się kogoś odwiedza, wypada mu przynieść, zgodnie z tradycją indiańską dobrej jakości tytoń lub papierosy, a jeśli przychodzi się po naukę, należy dodatkowo przynieść wiązkę szałwi i warkocz tzw. słodkiej trawy (ang. sweetgrass, pol. turówka wonna).

W Stowarzyszeniu Żółwi panuje również zwyczaj, że uprawnienia do prowadzenia pewnych ceremonii zdobywa się za odpowiednią opłatą, jest to nazywane "obrzędowym transferem". Odnosi się to raczej do ceremonii kreatywnych, gdyż ceremonie o charakterze religijnym są "przekazywane" od określonych szamanów indiańskich i według konkretnej tradycji. Cena za taki transfer jest wysoka: są to albo trudne do zdobycia rzeczy, albo bardzo drogie, ale mające związek z tradycją indiańską: skóry, cenne pióra, koraliki, stroje.

Starszyzna

galeria zdjec W sztumskim Kole jest ustalona hierarchia. Wszelkie istotne decyzje dla Koła podejmuje Krąg Starszyzny, nieformalne zgromadzenie, złożone z kilku lub kilkunastu elderów - seniorów. O byciu elderem decyduje konkretna wiedza specjalistyczna, związana z działalnością Stowarzyszenia, a nie wiek. Elderami są na przykład niektórzy aktywni nadal adepci Ścieżki Mocy, którzy zakończyli IV etap seminariów na Ścieżce Mocy. Elder musi również potrafić skupiać wokół siebie ludzi. W Stowarzyszeniu wyróżnia się także grupę wojowników, czyli osób, które służyły w wojsku lub tych, którzy czynnie udzielali się politycznie w "Solidarności" podczas stanu wojennego, albo też są to osoby biorące udział w spektakularnych akcjach ekologicznych. Wojownicy mają prawo do noszenia specjalnego pancerzyka na szyi, przysługuje ono również kobietom - wojowniczkom.

W Stowarzyszeniu Żółwi, poza sekcją taneczną nie ma obowiązku posiadania "indiańskiego" stroju. Jedynie podczas większych ceremonii zakładają go ci, którzy go posiadają. Nie są to stroje wiernie odtwarzające wzory konkretnych plemion, ponieważ członkowie Koła starają się nie kopiować elementów sakralnych, pochodzących zwykle z wizji właścicieli danego ubioru. Natomiast istnieją ścisłe wymogi co do ubioru kobiecego. Kobiety podczas oficjalnych spotkań powinny chodzić raczej w długich spódnicach czy sukienkach, zwłaszcza podczas ceremonii. W ten symboliczny sposób zwraca się w Stowarzyszeniu uwagę na podział i "świętość" płci w tradycyjnym indiańskim rozumieniu. Dobrze są też widziane długie włosy u kobiet a także ważny jest sposób siadania, tak aby miały złączone kolana. Jak mówi L. Michalik: "Chodzi o to, żeby [kobieta] pokazała, że jest żeńską istotą, kimś ważnym i szczególnym w świecie ludzi. Powinna się cieszyć i być dumna, że jest kobietą".

Na koniec pozostaje do omówienia stosunek otoczenia do członków Stowarzyszenia Żółwi. Z własnej obserwacji wywnioskowałam, że KZKI utrzymuje dobre stosunki zarówno z władzami Sztumu jak i mieszkańcami Uśnic. Jako uczestniczka seminariów Ścieżki Mocy nie spotkałam się z wyrazami niechęci względem siebie jako "obcej", podobne wrażenie mieli inni uczestnicy. Uśniczanie określali nas jako "Indian". Poza tym przyjazd tylu osób do wsi oznaczał dla jej mieszkańców zwiększone obroty w miejscowym sklepach, które z tej okazji otwierano nawet w niedziele, dzięki temu "obcy" chętniej zostali zaakceptowani.

Ponieważ teren ośrodka położony jest na niewielkim wzgórzu, ze wsi jest widoczne to, co się w nim dzieje, poza tym doskonale słychać wszelkie odgłosy różnych obrzędów, jak dudnienie w bębny czy pieśni. Elke i Leszek Michalikowie żartobliwie stwierdzają, że nie jest to przez mieszkańców Uśnic traktowane jako coś nadzwyczajnego, ale powszechnie się uważa, że to wszystko jest "zapewne sponsorowane przez Sztum i musi pewnie pochłaniać dużo pieniędzy". Jak mówi Leszek Michalik: "Ludzie już wiedzą, kiedy przyjeżdżamy i kiedy jest np. Spotkanie i Ceremonia Świętego Kręgu. Zdarza się, że nasi sąsiedzi siadają sobie z dziećmi przed domami i słuchają z daleka naszych śpiewów, bo echo niesie. Mówią, że ładnie śpiewamy i szkoda, że tego nie słyszy się na wsi" .

Państwo Michalikowie mają wśród uśniczan przyjaciół, którzy pomagają im w sprawach organizacyjnych, jak gotowanie posiłków podczas seminariów, czy transportu ludzi do na najbliższe stacje PKP w Sztumie czy Malborku.

Raczej przyjazne stosunki utrzymuje Stowarzyszenie Żółwi także ze Sztumem, jako, że podczas występów zespołu są także reprezentantami miasta i gminy. Szczególną przychylność grupa ta zyskała sobie podczas walki o utworzenie powiatu w Sztumie. Członkowie KZKI wystąpili wówczas przed kamerami TVP, demonstrując swoje poparcie dla władz miasta. Leszek Michalik uzasadnia potrzebę włączania się w życie swojego miasta w ten sposób: "To jest indiańska filozofia: myśl o sobie, o rodzinie, o swoim plemieniu i o Matce Ziemi. Tutaj jest nasze plemię. Tutaj żyjemy, stąd pijemy wodę, tym powietrzem oddychamy. I naprawdę to nie jest nam obojętne, co tu się dzieje".


Sylwia Seremet (fragment pracy magisterskiej pt.: Spotkania na indiańskich ścieżkach. Asymilacja duchowości Sun Bear'a w Stowarzyszeniu Żółwi,
Katedra Etnologii i Antropologii Kulturowej, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2000 r.)